Marzenia - czym byłoby życie bez nich. To dzięki nim realizujemy jakieś cele życiowe. Jednym z moich malutkich marzeń było zobaczyć zorzę polarną. Według badań przeprowadzonych przez Lonley Planet zobaczenie
zorzy polarnej jest obecnie najbardziej pożądanym doświadczeniem
podróżniczym – marzy o tym, aż 60 proc. ankietowanych.
Moja podróż miała się już odbyć rok temu. Powiedziałem sobie, że to będzie mój prezent urodzinowy. Jednakże nie do końca mi to wyszło.
Cel udało się osiągnąć po roku, ale za to z wyśmienitym efektem, bo udało się upolować zorzę.
Cel udało się osiągnąć po roku, ale za to z wyśmienitym efektem, bo udało się upolować zorzę.
Całą podróż zainicjował Daniel, którego poznałem podczas podróży na Sardynię i od tamtej pory jakoś dzielimy się wspólnie swoimi planami podróżniczymi. Daniel sam był w zeszłym roku na takim tripie, lecz nie mieli tyle szczęścia i nie doświadczyli tego widoku. Z racji tego, że wiedział już co, jak, gdzie i kiedy, zajął się całkowitą organizacją począwszy od biletów lotniczych, poprzez rezerwacje noclegów, pociągów, zbieraniem ekipy oraz listą zakupów.
Wylot mieliśmy z Gdańska Ryanairem 31 stycznia o godz. 8:25 do Oslo Rygge. Spotkaliśmy się wszyscy na lotnisku, przygotowaliśmy bagaż rejestrowany (zakupiliśmy 1 szt. na 6 osób, aby przewieźć jedzenie). Całe szczęście od niedawna w tych liniach można bezpłatnie zabrać 2 szt. bagażu podręcznego, więc oprócz walizki mogliśmy zabrać śpiwory.
Pociąg ruszył i kilka godzin podróży do Trondheim przed nami. Z powodu remontów mieliśmy przesiadkę na autobus w Heimdal, następnie ok. 10 minut jazdy do Trondheim i przesiadka do drugiego autobusu do Stjørdal gdzie czekał na nas pociąg do Bodo. Po około 17 godzinach w pociągu dotarliśmy na miejsce, do miejscowości Rokland, gdzie
mieliśmy noclegi. Przy okazji należy dodać, że kolej w Norwegii to jest coś, czemu nasze PKP nie dorówna nawet za milion lat! Mimo, że były remonty, że była noc, wszędzie było widać obsługę dworca, która pomagała podróżnym w przesiadkach itp.
mieliśmy noclegi. Przy okazji należy dodać, że kolej w Norwegii to jest coś, czemu nasze PKP nie dorówna nawet za milion lat! Mimo, że były remonty, że była noc, wszędzie było widać obsługę dworca, która pomagała podróżnym w przesiadkach itp.
O godz. 16 pociąg dojechał do Rokland, gdzie czekał na nas właściciel campingu. Przyjechał po nas samochodem, bo z dworca do campingu jest ok 5 km.
przeoczyli, gdyż wszystko rozgrywało się praktycznie nad dachem naszego domku.
Prognozy na kolejne dni były dość ciekawe, więc mieliśmy nadzieję, że jeszcze uda nam się zaobserwować zorzę.
pieszymi, więc wybraliśmy się w góry. Z racji tego, że od miesiąca nie padał tam śnieg, a padał marznący deszcz, wszystkie ścieżki było strasznie oblodzone, więc droga pod górkę jakoś szła, natomiast w dół musieliśmy trochę poślizgać się na spodniach, bo inaczej nie dało rady.
Niestety zorzy nie zastaliśmy, ale przynajmniej pobawiliśmy się aparatami w pisanie światłem.
Kolejny dzień to kolejny spacer i nadzieja, że może znów się uda. Jak to mówią, zawsze są dwa uda, albo się uda, albo się nie uda. Nam się niestety już zorzy zobaczyć nie udało. Wpadliśmy natomiast na pomysł, aby skosztować jakieś danie z renifera i łosia. Poszliśmy dopytać co i jak w restauracji i zamówiliśmy na dzień wyjazdu jedno danie z renifera i jedno z łosia na 4 osoby (cena 1 porcji w przeliczeniu na zł to ok. 100 zł - niestety pod tym względem Norwegia jest bardzo droga).
porcje. Obstawiałem, że dostaniemy coś w rodzaju steków, ale dostaliśmy bardziej gulasz z łosia i z renifera. Oba dania bardzo dobre. Łoś smakuje podobnie do naszej wołowiny, natomiast renifer dość podobnie do sarniny.
Kolejne marzenie można odznaczyć na liście - zrealizowano.
Może na koniec kilka informacji i porad.
Do Oslo można dolecieć z różnych lotnisk Ryanair bądź Wizzair. Ceny są bardzo różne, ale cena biletu lotniczego to i tak najmniejszy wydatek podczas całej wycieczki (no chyba, że kupujecie na dzień przed wylotem).
Pociąg rezerwujemy wcześniej online. Można wybrać trasę Oslo Rygge - Trondheim, Trondheim - Rokland na jednym bilecie. Bilet w 2 strony to cena 598 NOK.
Cały wyjazd wyszedł nam w granicach 600 zł, ale tak jak pisałem wcześniej, całość rozłożyła się na kilka rat (bilet lotniczy w jednym miesiącu, w kolejnym bilet na pociąg, następnie zrzutka na jedzenie i na samym końcu nocleg).
Ach, szczęściarze - nam się nie udało zobaczyć zorzy. Dowiedzieliśmy się za to, iż zgodnie z japońska legendą dzieci spłodzone pod zorzą są szczęśliwymi ludźmi. Faktycznie, wieczorami na ulicach kręciło się podejrzanie mało Japończyków ;)
OdpowiedzUsuńZdradzisz jaki jest koszt każdego etapu, który pokonaliście koleją i czy kupowaliście bilety wcześniej czy na miejscu? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Monika
Ciekawe rozwiązania i inspiracje
OdpowiedzUsuńInteresujący wpis!
OdpowiedzUsuńfajnie tu u Ciebie! blog warty polecenia :)
OdpowiedzUsuń