Piękny niedzielny, jesienny poranek. Pobudka i co? Czas wybrać się do lasu na grzyby. Uwielbiam jesień własnie za to, że można iść do lasu, powdychać świeżego powietrza, a przy okazji nazbierać grzybów. Niestety w tym roku, to dopiero moje 3 wyjście na grzyby do lasu, z czego przy poprzednich dwóch razach nie mogę nazwać wyjściem na grzyby, gdyż za dużo ich nie było.
Zajeżdżamy w nasze stałe miejsce na parking, a tam samochodów jak w sezonie (parking, z którego ludzie udają się w wakacje na plażę).
Pierwsza myśl - bez sensu, mogliśmy przyjechać rano, do tego spotykamy 4 grzybiarzy, którzy wychodzą z lasu już i każdy z nich ma po 2 pełne wiadra grzybów, no to co - dla nas nic nie zostało:) Całe szczęście, powiedzenie "jak grzyby po deszczu" z kosmosu się nie wzięło i po wczorajszym lekkim wieczornym deszczyku, starczyło i grzybów dla nas. Co prawda większość dużych zostało już wyzbieranych i zostały tylko same odcięte nóżki, co bardzo irytowało, ale dookoła nich było jeszcze więcej małych, idealnie nadających się do słoików grzybów.
Zbiory uważam za bardzo udane, gdyż uzbierałem całą kobiałkę maciupeńkich grzybków, które nazywamy miodówkami, do tego 4 borowiki szlachetne, kilka kozaków, kurki, zielonki i podgrzybki.
Nie wiem czy ktoś z Was widział kiedyś jak rosną zielonki na wydmach? Jest to niesamowite, bo ktoś, kto tego nie widział, może się o nie potknąć i za chiny nie zauważy. Jeżeli już raz zobaczyłeś, jak rosną - wtedy jest największa frajda. Na zdjęciu jest zielonka znaleziona w lesie, ale na wydmach chowa się całkowicie pod piaskiem.
Na blogu pojawiły się już pierwsze przepisy Ani z grzybkami - zupa ze świeżych grzybów, wkrótce pojawi się też zupa krem z grzybów, ja zrobię marynowane grzybki, oraz sosik do mięska z grzybami.
Trzeba korzystać z natury ile się da!
Zajeżdżamy w nasze stałe miejsce na parking, a tam samochodów jak w sezonie (parking, z którego ludzie udają się w wakacje na plażę).
Pierwsza myśl - bez sensu, mogliśmy przyjechać rano, do tego spotykamy 4 grzybiarzy, którzy wychodzą z lasu już i każdy z nich ma po 2 pełne wiadra grzybów, no to co - dla nas nic nie zostało:) Całe szczęście, powiedzenie "jak grzyby po deszczu" z kosmosu się nie wzięło i po wczorajszym lekkim wieczornym deszczyku, starczyło i grzybów dla nas. Co prawda większość dużych zostało już wyzbieranych i zostały tylko same odcięte nóżki, co bardzo irytowało, ale dookoła nich było jeszcze więcej małych, idealnie nadających się do słoików grzybów.
Zbiory uważam za bardzo udane, gdyż uzbierałem całą kobiałkę maciupeńkich grzybków, które nazywamy miodówkami, do tego 4 borowiki szlachetne, kilka kozaków, kurki, zielonki i podgrzybki.
Nie wiem czy ktoś z Was widział kiedyś jak rosną zielonki na wydmach? Jest to niesamowite, bo ktoś, kto tego nie widział, może się o nie potknąć i za chiny nie zauważy. Jeżeli już raz zobaczyłeś, jak rosną - wtedy jest największa frajda. Na zdjęciu jest zielonka znaleziona w lesie, ale na wydmach chowa się całkowicie pod piaskiem.
Na blogu pojawiły się już pierwsze przepisy Ani z grzybkami - zupa ze świeżych grzybów, wkrótce pojawi się też zupa krem z grzybów, ja zrobię marynowane grzybki, oraz sosik do mięska z grzybami.
Trzeba korzystać z natury ile się da!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedzenie bloga :)
Prosimy o pozostawienie śladu po sobie w postaci opinii :) Anonimowi niech zostawią swoje imie.
Dziękujemy za wszystkie komentarze