Co to były za Mikołajki! Chyba jedne z piękniejszych w moim życiu. Zaczęło się od przepięknego poranku i pobudki, następnie zegar zbliżał się do godziny 14 i było trzeba udać się do studia CookUp na warsztaty, które wygrałem w konkursie Dr. Oetkera i Olympusa. Warsztaty prowadziła finalistka I edycji Master Chef - Kinga Paruzel oraz część fotograficzną - Jakub Kaźmierczyk.
Same warsztaty były podzielone na dwie części, które się ze sobą przeplatały.
Wszystko rozpoczęło się przy pięknie udekorowanym, świątecznym stole, przy którym każdy powiedział coś o sobie, Kinga przedstawiła plan warsztatów i zabraliśmy się do pracy. Dzięki firmie Olympus mogliśmy korzystać z wielu aparatów tej marki i fotografować nasze poczynania w kuchni. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że część foto będzie prowadził Kuba. Poznałem go parę dni wcześniej nie osobiście, ale znalazłem jego bloga i porady odnośnie fotografii kulinarnej. Z tych porad korzystam na co dzień, a teraz będę mógł jeszcze się lepiej podszkolić:)
Na blatach czekał na nas pełen zestaw produktów Dr. Oetkera do dekoracji ciast itp. Tematem przewodnim były pierniczki z przepisu Kingi. Sama Kinga super sympatyczna osoba, której kibicowałem podczas oglądania programu. Bardzo otwarta i pomocna, było sporo czasu do rozmów i również jak ja, jest wielbicielką ryb.
Najpierw podała przepis, następnie wzięła się do przygotowania przyprawy do pierników (z dodatkiem curry) i w parach zaczęliśmy działać.
Samymi pierniczkami zajmę się w kolejnym wpisie, gdyż będę je przygotowywał w domu.
Po wyrobieniu ciasta, czas na pieczenie. Nasza "szczypta" sody okazała się zbyt duża i nasze pierniki zbyt bardzo urosły, ale były również ładne.
Kolejnym etapem było dekorowanie. Motywacja była spora, bo sponsor Olympus ogłosił konkurs, za najładniej udekorowane pierniki jest aparat do wygrania. Odpuściłem sobie na samym początku, gdyż zdolności plastycznych u mnie nie stwierdzono.
No i przyszła najważniejsza dla mnie część warsztatów - fotograficzna.
Kuba pokazał nam kilka fajnych sposobów, jak tanim kosztem zrobić domowe mini studio.
Na pewno skorzystam z jego kolejnych porad, ale najgorsze jest to, że muszę chyba przygotować skarbonkę i zbierać na nowy aparat. Kawałek skrzynki, trochę cynamonu, miska z mąką, zwykła lampa z ikei i zdjęcie przy pomocy odpowiedniego sprzętu może być idealne. Będzie trzeba poćwiczyć i może za 100 lat moje zdjęcia będą równie dobrze wyglądały.
Zbliżała się godzina 18, więc musiałem się zbierać i nie załapałem się na grupowe zdjęcie. Czemu musiałem się zbierać? Na 1 w nocy musiałem dojechać do Łeby, gdyż busem wyjeżdżaliśmy na narty do Val di Sole.
Jak też wiecie, w Mikołajki szalał u nas huragan Ksawery, więc powrót do domu mi się kompletnie nie powiódł. Zanim wyjechałem z Warszawy była już godzina 20, wszystko stało w korkach. Do Płońska jakoś droga szła, ale od Płońska już 40 km/h max, sznur samochodów, co chwila tir w rowie i nagle, jakieś 10 km od Mławy na CB radio słyszę, że wszystko stoi. Tiry nie mogą podjechać pod górkę. Postałem z 20 minut i podjąłem decyzję, że jadę prosto do Berlina i tam z resztą ekipy się spotkam. Moja podróż skończyła się dopiero o godz 7 rano w Berlinie, bo po drodze wszystkie drogi były praktycznie po blokowane.
Chciałbym jeszcze raz podziękować Dr. Oetkerowi oraz Olympusowi, Kindze, Kubie i pozostałym blogerom za świetne warsztaty i oby do zobaczenia!
Zapomniałem jeszcze dodać, że z okazji Mikołajek pod choinką czekały na nas świąteczne prezenty od sponsorów!
Same warsztaty były podzielone na dwie części, które się ze sobą przeplatały.
Wszystko rozpoczęło się przy pięknie udekorowanym, świątecznym stole, przy którym każdy powiedział coś o sobie, Kinga przedstawiła plan warsztatów i zabraliśmy się do pracy. Dzięki firmie Olympus mogliśmy korzystać z wielu aparatów tej marki i fotografować nasze poczynania w kuchni. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że część foto będzie prowadził Kuba. Poznałem go parę dni wcześniej nie osobiście, ale znalazłem jego bloga i porady odnośnie fotografii kulinarnej. Z tych porad korzystam na co dzień, a teraz będę mógł jeszcze się lepiej podszkolić:)
Na blatach czekał na nas pełen zestaw produktów Dr. Oetkera do dekoracji ciast itp. Tematem przewodnim były pierniczki z przepisu Kingi. Sama Kinga super sympatyczna osoba, której kibicowałem podczas oglądania programu. Bardzo otwarta i pomocna, było sporo czasu do rozmów i również jak ja, jest wielbicielką ryb.
Najpierw podała przepis, następnie wzięła się do przygotowania przyprawy do pierników (z dodatkiem curry) i w parach zaczęliśmy działać.
Samymi pierniczkami zajmę się w kolejnym wpisie, gdyż będę je przygotowywał w domu.
Po wyrobieniu ciasta, czas na pieczenie. Nasza "szczypta" sody okazała się zbyt duża i nasze pierniki zbyt bardzo urosły, ale były również ładne.
Kolejnym etapem było dekorowanie. Motywacja była spora, bo sponsor Olympus ogłosił konkurs, za najładniej udekorowane pierniki jest aparat do wygrania. Odpuściłem sobie na samym początku, gdyż zdolności plastycznych u mnie nie stwierdzono.
No i przyszła najważniejsza dla mnie część warsztatów - fotograficzna.
Kuba pokazał nam kilka fajnych sposobów, jak tanim kosztem zrobić domowe mini studio.
Na pewno skorzystam z jego kolejnych porad, ale najgorsze jest to, że muszę chyba przygotować skarbonkę i zbierać na nowy aparat. Kawałek skrzynki, trochę cynamonu, miska z mąką, zwykła lampa z ikei i zdjęcie przy pomocy odpowiedniego sprzętu może być idealne. Będzie trzeba poćwiczyć i może za 100 lat moje zdjęcia będą równie dobrze wyglądały.
Zbliżała się godzina 18, więc musiałem się zbierać i nie załapałem się na grupowe zdjęcie. Czemu musiałem się zbierać? Na 1 w nocy musiałem dojechać do Łeby, gdyż busem wyjeżdżaliśmy na narty do Val di Sole.
Jak też wiecie, w Mikołajki szalał u nas huragan Ksawery, więc powrót do domu mi się kompletnie nie powiódł. Zanim wyjechałem z Warszawy była już godzina 20, wszystko stało w korkach. Do Płońska jakoś droga szła, ale od Płońska już 40 km/h max, sznur samochodów, co chwila tir w rowie i nagle, jakieś 10 km od Mławy na CB radio słyszę, że wszystko stoi. Tiry nie mogą podjechać pod górkę. Postałem z 20 minut i podjąłem decyzję, że jadę prosto do Berlina i tam z resztą ekipy się spotkam. Moja podróż skończyła się dopiero o godz 7 rano w Berlinie, bo po drodze wszystkie drogi były praktycznie po blokowane.
Chciałbym jeszcze raz podziękować Dr. Oetkerowi oraz Olympusowi, Kindze, Kubie i pozostałym blogerom za świetne warsztaty i oby do zobaczenia!
Zapomniałem jeszcze dodać, że z okazji Mikołajek pod choinką czekały na nas świąteczne prezenty od sponsorów!
:)
OdpowiedzUsuńa jak się udał wypad na narty? :)
Pozdrawiam :)
Gdyby nie ten dojazd było by idealnie:) Cały tydzień słońca, trochę mało tras otwartych, ale było świetnie
UsuńAż mi łezka poleciała:) i cieszę się, że będę miała okazję spróbować tych piernikow:)
OdpowiedzUsuń