Jest wtorek. Godzina 13.10. Lokal otwarty od 13. Wchodzimy i co? Prawie wszystkie stoliki pełne. Chyba o czymś to świadczy? Będąc u dziadków już kilka razy słyszałem o tym lokalu, więc tym razem nie darowałem i musiałem się tam wybrać.
Okazja do tego była niesłychana, bo spotkałem się z kuzynką która prowadzi bloga Listek Bazylii. Mowa o wyśmienitym bistro Pestka. Lokal malutki, ale kilka dni temu wyczytałem na ich facebooku, że to ostatki w tym lokalu i przenoszą się do większego miejsca. Podejrzewam, że również w nowym miejscu lokal się przyjmie, bo takie potrawy jak tam serwują, to trzeba szukać ze świecą.
W lokalu raptem 5-6 stolików, lada barowa i tyle. Na ścianach obrazy oraz wielki wydruk gazety KUKBUK z tytułem "Kulinarny orgazm w PESTCE". Autor wiedział co pisze i podpisuje się również pod tym obiema rękami.
Menu na zwykłych kartkach drukowane, ale z tego co się orientuje, dania bardzo często się zmieniają, w zależności co nowego wymyśli szef kuchni.
Chwilka namysłu i zaczynamy wybierać. Zastanawialiśmy się nad wybraniem jakiejś przystawki, których było dość sporo i każda swoją nazwą zachęcała do wybrania właśnie jej. Wymyśliłem sobie, że zjem "dudki" no ale niestety nie było. Zdecydowaliśmy, iż wybierzemy jednak dania główne. Nigdy nie jadłem policzków, więc nie było trudno wybrać, ponieważ lubię próbować nowych smaków. Wybrałem policzek wołowy na pure ziemniaczanym i tagliatelle z marchewki. Marta wybrała risotto z owocami morza. Do picia lemoniada z kwiatami czarnego bzu.
Miła Pani kelnerka przyjęła zamówienie i już nie mogliśmy się doczekać swoich dań. Trochę czasu trwało, ale aby coś było świeże i smaczne, przygotowanie tego musi trochę trwać. Czas nam jednak zleciał szybko na rozmowach.
Po ok. 15 minutach idą nasze potrawy. Pierwsze spojrzenie na danie i WOW!!! Pierwszy kąsek tagliatelle, które było z wierzchu i dosłownie "niebo w gębie". Całość niesamowicie ze sobą współgrała i nie było się do czego przyczepić. Okazało się również, że nigdy chyba nie jadłem risotto, tak więc spróbowałem trochę od Marty - i kolejne wow! Przepyszne danie i zastanawiam się, czemu do tej pory nie robiłem i nie próbowałem prawdziwego risotto?
Jedzonko powoli się kończyło, a na drzwiach od kuchni kredą napis "sernik z mascarpone i białej czekolady". Łakomstwo wygrało i zamówiłem deser.
Dawno nie jadłem w lokalu tak dobrego deseru. Wszystko przepięknie podane i na sam widok ślinka ciekła.
Podsumowując, bistro Pestka jak dla mnie mogłoby się znaleźć spokojnie w TOP 10 lokali w Polsce, gdzie również mogłoby konkurować z restauracją EWA Zaprasza w Sasinie.
Spokojnie daje 5/5 punktów i nawet nie mam się nad czym zastanawiać.
Nie mogę się już doczekać kolejnej wizyty u dziadków i obiadu w Pestce.
Okazja do tego była niesłychana, bo spotkałem się z kuzynką która prowadzi bloga Listek Bazylii. Mowa o wyśmienitym bistro Pestka. Lokal malutki, ale kilka dni temu wyczytałem na ich facebooku, że to ostatki w tym lokalu i przenoszą się do większego miejsca. Podejrzewam, że również w nowym miejscu lokal się przyjmie, bo takie potrawy jak tam serwują, to trzeba szukać ze świecą.
W lokalu raptem 5-6 stolików, lada barowa i tyle. Na ścianach obrazy oraz wielki wydruk gazety KUKBUK z tytułem "Kulinarny orgazm w PESTCE". Autor wiedział co pisze i podpisuje się również pod tym obiema rękami.
Menu na zwykłych kartkach drukowane, ale z tego co się orientuje, dania bardzo często się zmieniają, w zależności co nowego wymyśli szef kuchni.
Chwilka namysłu i zaczynamy wybierać. Zastanawialiśmy się nad wybraniem jakiejś przystawki, których było dość sporo i każda swoją nazwą zachęcała do wybrania właśnie jej. Wymyśliłem sobie, że zjem "dudki" no ale niestety nie było. Zdecydowaliśmy, iż wybierzemy jednak dania główne. Nigdy nie jadłem policzków, więc nie było trudno wybrać, ponieważ lubię próbować nowych smaków. Wybrałem policzek wołowy na pure ziemniaczanym i tagliatelle z marchewki. Marta wybrała risotto z owocami morza. Do picia lemoniada z kwiatami czarnego bzu.
Miła Pani kelnerka przyjęła zamówienie i już nie mogliśmy się doczekać swoich dań. Trochę czasu trwało, ale aby coś było świeże i smaczne, przygotowanie tego musi trochę trwać. Czas nam jednak zleciał szybko na rozmowach.
Po ok. 15 minutach idą nasze potrawy. Pierwsze spojrzenie na danie i WOW!!! Pierwszy kąsek tagliatelle, które było z wierzchu i dosłownie "niebo w gębie". Całość niesamowicie ze sobą współgrała i nie było się do czego przyczepić. Okazało się również, że nigdy chyba nie jadłem risotto, tak więc spróbowałem trochę od Marty - i kolejne wow! Przepyszne danie i zastanawiam się, czemu do tej pory nie robiłem i nie próbowałem prawdziwego risotto?
Jedzonko powoli się kończyło, a na drzwiach od kuchni kredą napis "sernik z mascarpone i białej czekolady". Łakomstwo wygrało i zamówiłem deser.
Dawno nie jadłem w lokalu tak dobrego deseru. Wszystko przepięknie podane i na sam widok ślinka ciekła.
Podsumowując, bistro Pestka jak dla mnie mogłoby się znaleźć spokojnie w TOP 10 lokali w Polsce, gdzie również mogłoby konkurować z restauracją EWA Zaprasza w Sasinie.
Spokojnie daje 5/5 punktów i nawet nie mam się nad czym zastanawiać.
Nie mogę się już doczekać kolejnej wizyty u dziadków i obiadu w Pestce.
kolega prowadzi blog o gotowaniu i nie robił risotta...hymm
OdpowiedzUsuńNa wszystko przyjdzie czas. Człowiek całe życie sie uczy
OdpowiedzUsuńJa juz tesknie za Pestka! i za Toba oczywiscie :)
OdpowiedzUsuńfajnie było tutaj zajrzeć meega fajny blog - polecam ! :)
OdpowiedzUsuń